W biegu.

Każda nadchodząca jesień kojarzy mi się z odpoczynkiem i zwolnieniem tempa. W tym roku jednak pędzę jak szalona a o wyciszeniu  i prawdziwym wypoczynku mogę zapomnieć. W ostatni weekend przejechałam 300 km w jedna stronę aby uczestniczyć w wyjątkowym dla mnie wydarzeniu i poznać wspaniałych ludzi. Warsztaty kulinarne, bo o nich mowa, były prawdziwym dla mnie wydarzeniem ponieważ firma Schar, która była sponsorem jest producentem żywności bezglutenowej. A będąc na diecie bezglutenowej od lat znam i kupuje ich produkty, teraz dodatkowo mogłam spróbować nowości rynkowych i oczywiści przygotowanych przez nich potraw. Miałam również wrażenie, że osoby które uczestniczą w warsztatach tworzą jedna wielką rodzinę a przecież widzieliśmy się pierwszy raz w życiu. Jeśli mamy jeden wspólny problem to szybko można znaleźć wspólny język więc czas i doświadczenie, które tam zdobyłam jest nieocenione. A przy okazji pobytu w Gdańsku zwiedziliśmy Starówkę, najstarszą ulice Gdańska. Jaki tam panuje klimat, rety coś wspaniałego, z każdej strony dobiega przyjemna muzyka skrzypce, akordeon, gitara, każdy gra, śpiewa, tańczy a przechodnie wrzucają monety do kapelusza. Wspaniałe kamienice i stare drzwi jak w Domu Uphagena, w którym jest teraz muzeum a można w nim poznać kulturę mieszczańską a w każdą ostatnia niedzielę miesiąca odbywa się tam koncert z cyklu: „Muzyczne niedziele Domu Uphagena". Piękna Brama Zielona i Żuraw Gdański to najstarszy dźwig portowy średniowiecznej Europy, jest on do dziś najbardziej charakterystyczny z wszystkich budowli Gdańska. Największe na mnie wrażenie zrobiła Bazylika Mariacka, długość jej łącznie z przyporami to 105,5 m. sklepienia sięgają do 30 m. a wysoka jest na 77,6 m. więc wejście na górę było nie lada wyczynem. W skrócie pokazałam Wam całą ulicę Długą a czasu nam nie starczyło na więcej. Choć w Trójmnieście już miałam okazje być kilka razy, zawsze wracam do tego miejsca z sentymentem. A po powrocie wyczekany i przymuszony wypoczynek bo i mnie już dopadło pierwsze przeziębienie w tym roku więc postaram wykurować popijając herbatkę z miodem i cytryną. Na półce książki już naszykowane do przeczytania, w świece też się zaopatrzyłam i lampki dekoracyjne rozwiesiłam. Więc jesień u mnie świetlista i bardzo przyjemna, nie ma jak to od czasu do czasu zamknąć się w czterech ścianach w takim klimacie. I nie straszne mi teraz mgły za oknem i siąpiący deszczyk.
 Pozdrawiam jesiennie Ilona.



































Komentarze

  1. Kurde... To jesteś Ty?!
    ...żebym była facetem, to ale bym brała! ;)))
    W Gdańsku nigdy nie byłam, chociaż spora część rodziny od strony mojej Mamy tam mieszka.
    Widzę, że deko już z lekkim nawiewem świąt...Ja też już zaczęłam powoli iść w tym kierunku.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne tematycznie spotkanie. A jak tam trafiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne widoki z Gdańska. Uwielbiam to miasto, ale byłam tam zawsze w wakacje, a jesienią jak widać też pięknie się prezentuje:-)
    Pozdrwiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo lubię zaszyć się w swoich wnętrzach otulić kocem i czytać, a nawet nic nie robić...wtedy wystarczy mi ciepło domowego ogniska i za to jesień lubię chyba najbardziej i oczywiście za kolory...
    Pięknie i przytulnie u Ciebie:)
    Ściskam Cie mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, świece i ich blask u mnie też goszczą prawie codziennie :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem domatorką, czyli dla mnie kocyk i herbatka w czterech kątach to rarytas :)
    Miło Cię zobaczyć!
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ilonka, gratulacje! Widziałam Twój przepis w MM :) Ależ jesteś sławna i zdolna :) :) :) Ściskam Cię jesiennie! I zapraszam do mnie na bloga, rozdaję zniżkę do sklepu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty